![]() |
fot. za mojeopinie.pl |
Mariusz Wideryński znany jest głównie z tego, że jego zdjęcia mogą się pojawić wszędzie – zrobił ich już setki. Zasilają największe agencje i banki fotografii w kraju i za granicą. Jako Prezes Związku Polskich Artystów Fotografików ma wiele do powiedzenia w świecie fotografii. Bywa inicjatorem i kuratorem wystaw, plenerów, akcji; wykłada w szkołach specjalistycznych. Po latach pracy jako fotograf Krajowej Agencji Wydawniczej postawił na zawodową wolność i poświęcił się dwóm swoim fotograficznym pasjom: pejzażowi i portretom.
Tak naprawdę to fotograf oba zagadnienia nazywa wspólnym mianownikiem: portret. Portret osoby, lub portret miejsca. Na spotkaniu przedstawił trzy serie zdjęć – portret, pejzaż i świadome połączenie tych dwóch elementów, czyli projekt wystawy „Fizjografie”. O technicznej stronie swojej fotografia mówił bardzo krótko. Nie będę się podpierał innymi doświadczeniami – oświadczył. – Będę mówił tylko o sobie. Więc jeśli mają mieć państwo pretensje, to tylko do mnie. Pan Wideryński jest zwolennikiem starej szkoły – fotografii analogowej, czarno białej (w efekcie odrzucenia współczesnej kakafonii barw, jak sam mówił), bez różnorakich eksperymentów, dodatkowych lamp czy filtrów. Polega zawsze na swoim wyczuciu i znajomości sprzętu. Jego fotografie powstają w świetle zastanym, o porach dnia przez fotografów rzadko wybieranych – wczesnym rankiem lub o zmierzchu. Skąpe, ale zarazem miękkie światło nadaje zdjęciom wyraz smutku i melancholii. Czy wszystkie Pana fotografie są takie mroczne? – padło nawet pytanie z sali. Autor uśmiechnął się i przyznał, że chyba tak – acz nie jest to efekt zamierzony.

Nie inaczej odbiera się jego pejzaże – również utrzymane w czarno białej tonacji. Na co dzień robię setki zdjęć kolorowych – wyjaśniał autor. Ale jego własne poszukiwania, zdjęcia robione dla przyjemności są zawsze czarno białe. Czasem nawet specjalnie pozbawiane koloru. Pejzaże te są zawsze starannie skomponowanym kadrem, wycinkiem z jakiejś bliżej niezidentyfikowanej rzeczywistości. Wybiera do tego celu takie pory roku, które kojarzą się z przemianą: przełom jesieni i zimy, przedwiośnie. Autor kilkakrotnie podkreślał, że zależy mu głownie na uchwyceniu w przyrodzie ludzkich emocji.

Przecież na spotkanie z fotografem nie przychodzi się dla zdjęć, tylko dla fotografa. W tej materii została nam jednak odrobina niedosytu.
Artykuł opublikowany na portalu MojeOpinie.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz