piątek, 4 lutego 2011

Nienormalnie zwyczajni


Ponad 2/3 ekranu wypełnia błękitne, pozbawione chmur niebo. W rogu pojawia się niewielki fragment dachu typowego amerykańskiego domu,
z typowym amerykańskim oknem do pokoju na piętrze.
W tym oknie dwie niezmiernie typowe białe firanki powiewają z łopotem drwiąc z peleryn komiksowych superbohaterów. Czołówka serialu „No ordinary family”
jest krótka, ale wymowna. Dokładnie pokazuje z czym mamy do czynienia: z typową amerykańską rodziną z przedmieścia, która stara się zignorować fakt posiadania supermocy i zachować swój zwyczajny status przeciętnej niedoskonałości.

„No ordinary family” wyszło spod ręki Jona Harmona Feldmana, który w jakiś sposób umiał połączyć doświadczenie przy pracy nad „Cudownymi Latami” z pomysłowością epizodów „Roswell”. Greg Berlanti, współtwórca scenariusza do „Green Lantern”, dołożył trzy grosze komiksowego doświadczenia. Powstała z tego próba stworzenia realistycznych „Iniemamocnych” skrzyżowana z pastiszem komiksowego Supermana.

Ojcem rodziny jest Jim Powell (Michael Chiklis, znany głównie z serialu „The Shield” i roli w „Fantastycznej Czwórce”), niespełniony artysta zatrudniony jako policyjny rysownik. Fakt, że pewnego dnia został obdarzony nadludzką siłą i kuloodporną skórą nieco go peszy. Nie umie latać, więc porusza się po mieście serią niszczących chodniki siedmiomilowych skoków. Z natury dobrotliwy, czuję się w obowiązku używać nowo nabytej mocy do walki ze złem i korupcją (a przecież pracuje w policji). Pomaga mu w tym zaopatrzony w drogi sprzęt komputerowy przyjaciel (okręgowy prokurator), którego późne telefony z informacją o napadzie na bank utrudniają Jimowi pożycie małżeńskie. Zresztą za Stephanie (Julie Benz, być może znana z „Dextera”) nie łatwo nadążyć. Nie tylko dlatego, że jest spełnioną panią naukowiec pracującą dla produkującej leki i szczepionki korporacji. Głównym powodem okazuje się posiadanie niszczącej tenisówki umiejętność superszybkiego biegania. Przy okazji przyspieszony metabolizm pozwala Stephanie pochłaniać ogromne ilości słodyczy bez obawy o linię. Sprzeczkom rodziców przygląda się dwójka nastolatków: Daphne (Kay Panabaker, „Fame” 2009), obdarzona umiejętnością czytania w myślach (która wybitnie utrudnia jej randkowanie) oraz jej brat, JJ (Jimmy Bennett, gwiazda drugie planu w wielu serialach), którego mózg nagle wskakuje na najszybsze obroty przekształcając klasowego obiboka w niespełnionego i sfrustrowanego życiem geniusza.


Serial rozpoczyna się od tajemniczego wypadku lotniczego który zdaje się być początkiem wyjątkowych zdolności rodziny Powellów. Scenarzyści starają się nam udowodnić, że każdy przeciętny Amerykanin bez zbędnego stresu potrafi przejść do porządku dziennego nad nagłym wejściem w posiadanie supermocy. Nikt nie stara się ich nadużywać, w zasadzie wszyscy szybko oswajają się z mamą pędzącą po domu z prędkością dźwięku i ojcem, który przypadkiem wybija łokciem dziury w ścianach. Gdyby nie komediowy wymiar serialu można by pokusić się o zarzut braku realizmu. Z drugiej strony – Powellowie zachowują się jakby nagle zaczęli żyć w świecie komiksów, w którym megazłoczyńcy i superbohaterowie chowają się za sekretną tożsamością, jednocześnie wypełniając patriotyczny obowiązek. Jim uczy się na błędach – nie można zatrzymać rozpędzonej ciężarówki bez porządnego oparcia stóp oraz bezkarnie bić złoczyńców, jeśli nie nosi się maski. Stephanie jest biochemikiem, więc stara się znaleźć naukowe uzasadnienie posiadanych zdolności, przy okazji wikłając się w korporacyjny spisek. Daphne stara się ignorować szum cudzych myśli, a przynajmniej nie nadużywać zaufania kolegów i koleżanek (chyba, że naprawdę nie musi). JJ musi poradzić sobie z nieufnością nauczycieli, kiedy z klasowego matoła staje się piątkowym uczniem. Przy okazji znajduje 101 zastosowań dla swoich zdolności matematycznych w kontaktach z dziewczynami, a nawet w sporcie. Życie toczy się dalej.

Kolejne odcinki serialu ogląda się nie raczej z nastawieniem „ciekawe jak Powellowie z tego wybrną”, a nie śledząc zawiłą intrygę. Nie jest to opowieść o superbohaterach z rozterkami, a raczej historia przeciętniaków starających się sprostać nagłej zmianie w kogoś wyjątkowego. Powellowie dosłownie znajdują w popkulturze odpowiednie wzorce superbohatera i starają się ze wszystkich sił wskoczyć w cudze spodnie. Jednocześnie chcą pozostać doskonale przeciętną amerykańską rodziną. Niestety, jeden krok w świat superbohaterów wystarcza, aby odkryć istnienie superzłoczyńców. Czy wielka moc niesie ze sobą aż tak wielką nadodpowiedzialność? A może jest po prostu spełnieniem typowego amerykańskiego marzenia – niezniszczalnego człowieka, który może zrobić wszystko lepiej niż inni. Więc z pewnością będzie próbował, zgodnie z najlepszym wzorcem Supermana. Minus latanie, oczywiście.

Recenzja dostępna na portalu Moje Opinie.pl.

Brak komentarzy: