poniedziałek, 29 listopada 2010

Reporter nigdy nie wraca z wojny

Artykuł jest podsumowaniem dwóch dyskusji, które odbyły się w ramach festiwalu „Warszawa bez fikcji” 25 listopada 2010 roku:
„Z Czeczenii i Afganistanu” (Instytut Reportażu — Księgarnia Wrzenie Świata) z udziałem Wojciecha Jagielskiego i Åsne Seierstad; prowadzenie: Marcin Wojciechowski;
Debata: „Reporter – świadek obojętny? / Co ty wiesz o zabijaniu?”, (Zachęta Narodowa Galeria Sztuki), z udziałem Åsne Seierstad, Petera Fröberg-Idling, Wojciecha Jagielskiego; prowadzenie: Jacek Żakowski.
„Jestem sentymentalnym robotem” – mówi o sobie Wojciech Jagielski, odpowiadając na pytanie, jak radzi sobie z emocjami swoich bohaterów. Zdaniem polskiego dziennikarza, reporter zawodowo cierpi na pewien rodzaj rozdwojenia jaźni. Na wojnę jedzie Jagielski-reporter, do domu wraca Jagielski-ojciec, mąż. „Wojna jest wyjątkiem, ekstremum w moim życiu” – opisuje Seierstad. Ona też ma rodzinę, do której wraca z prawdziwą ulgą. Wytworzyła pewien filtr rzeczywistości, który pozwala jej oddzielić pracę od domu. Reporter na wojnie nosi często kamizelkę kuloodporną na zewnątrz, ale podobny pancerz potrzebny jest też w środku. Każdy indywidualnie wyznacza granice zaangażowania.

Zdaniem Jagielskiego, każdy dziennikarz powinien do tych granic podchodzić, ale nie należy ich przekraczać. Z punktu widzenia czytelnika jest to niemal okrucieństwo. Tyle, że nikt z nas nie wykonuje zawodu, który wymaga podjęcia odpowiedzialności za naruszenie czyjejś codzienności, odpowiedzialność za wzbudzenie emocji, odpowiedzialność za narażenie bohatera na prześladowania czy nawet śmierć. Gdyby nie dziennikarska zbroja, reporter nie mógłby opowiedzieć więcej niż jednej historii, ponieważ zatonąłby w niej i zniknął.



Recenzja festiwalu "Warszawa bez Fikcji", portal MojeOpinie.pl

Brak komentarzy: