Ponieważ z natury jestem HistEryczna i każdy mój wpis prędzej czy później zbacza w tym kierunku, oczywiście naszło mnie na mały research...
I tak: 10 najdroższych domów na świecie wg. magazynu Forbes robi naprawdę duże wrażenie. Szczególnie informacja, że za nr. 1 można kupić na brytyjskim rynku 450 całkiem przyzwoitych willi. Nic tylko się dorobić i inwestować w nieruchomości z fosą i kinem domowym na 300 osób. Mamy jeszcze podgrzewaną drogę dojazdową od bramy do drzwi wejściowych. Zaraz, zaraz... Po co podgrzewać drogę?! Kryzys energetyczny, a koleś sobie chodnik wykłada grzałkami.
Idźmy dalej: Nr. 2 jest w Aspen i jest na sprzedaż. Nie umiem jeździć na nartach, więc sobie daruję. Poza tym - marne 15 sypialni i 16 łazienek (na wypadek, gdyby ktoś z zewnątrz wpadł skorzystać, a wszyscy lokatorzy już swoje zajęli).
Numer 3. należy do Donalda Trumpa, który stworzył go remontując były dom opieki. Zdolny człowiek.
Dalej już jest nie mniej ciekawie: szczyt wieżowca, 9 metrowy (na wysokość) pokój gościnny, basen ze szklanym mostem...
Ostatnio w Indiach niejaki Mukesh Ambani buduje sobie kolejny drogi domek za około (bagatela) 2 miliardy dolarów:
Każde z 27 pięter zbudowano z innych materiałów i ma zupełnie inny układ pomieszczeń. Wśród nich jest m.in. amfiteatr na 50 osób, baseny, sauny zimne i gorące, siłownia, ogrody, tarasy i inne takie gadżety. Pierwsze sześć pięter to parkingi na wszystkie rodzinne i gościnne samochody. Na dachu oczywiście lądowiska dla helikopterów. Łączna powierzchnia domu to ponad 37 tys. m2. A domek zwany “Antilla” będzie jednorodzinny, bo miliarder będzie mieszkał w nim tylko z żoną i trójką dzieci. O takim drobiazgu jak prawie 600 osób obsługi nie wspominając.
Porażające. Ale cóż, to są Indie właśnie.
A jeśli o mnie chodzi, to rezyduję od wczoraj na 15 piętrze porządnego, PRL-owskiego bloku w centrum Warszawy. Wartość tego mieszkania nie bije z pewnością żadnych rekordów, ale jest miło, ciepło i panorama piękna. Chociaż z ironia pisze o drogich rezydencjach, w głębi duszy, jak każdy z nas, zazdroszczę odrobinę. Może nie metrażu (sprzątanie!), ocieplanej drogi (rachunki za prąd!), basenu (rachunki za wodę!), czy 9 metrowej jadalni (jak to oświetlić!?). Ale WŁASNEGO domu daleko od zgiełku, na własnej ziemi, w idealnym zakątku. Może jednak zarobie te miliony i kiedyś mój dom wyląduje na takiej liście...?
^^
Czytaj więcej...