Ten cytat z "Fachowców" jest dla mnie synonimem przyjemności obcowania z tańcem... uwielbiam tańczyć, szczególnie tańce typowo kobiece – bellydance, salsę, tańce indyjskie. Czuję się w tańcu sobą, kobietą, osobą szczęśliwą i gotową na wiele. Niezmiennie czuję się też obserwowana, wystawiona na sprzedaż i oceniana. (Ale to już nadprodukcji przysadki mózgowej, którą i tak wytrwale ignoruję.)
A ten pan jest moim chwilowym idolem!
:)
Historia Matta jest prosta – pracował kilka lat, zarobił dużo pieniędzy i zaczął zwiedzać świat.
W każdym odwiedzonym miejscu kręcił filmik na którym tańczył… I każdy w tle tańczył razem z nim.
Dla mnie to dowód, że wciąż można wymyślić coś unikalnego, ciekawego, ujmującego i naprawdę dającego radość bez używania wybuchów, animacji komputerowej czy skomplikowanych chwytów marketingowych.
Taniec jest przesłaniem uniwersalnym. A ci, którzy się znają (albo i nie, akurat tutaj to bez różnicy) zauważą, że Matt w zasadzie nie umie tańczyć. A oglądalność ma lepszą niż
Taniec z Gwiazdami… ;)
czwartek, 16 października 2008
Taniec - międzynarodowy jezyk przyjaźni wystukiwany nogami.... - J.Kofta
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz