Fot. za Gazet.pl |
Niczym włoski mafioso osobiście zarządza rodzinnym biznesem, pieczołowicie przechowuje sekretne, rodzinne receptury
i marzy o lodach jak na Syberii.
Zaledwie w kilkanaście lat z małej zielonej budki (wcześniej kwiaciarni) Zbigniew Grycan dotarł na szczyt lodowego biznesu. Ze szczytu tego spadł, otrzepał się i po raz drugi stworzył zupełnie nową, rozpoznawaną w całej Polsce markę lodów. Rodzinna tradycja zobowiązuje.
Moda na zimne lodowe desery przywędrowała do nas z Azji. Już 4000 lat temu Chińczycy zajadali się przysmakiem sporządzonym z pokruszonego lodu z dodatkiem miodu i owoców. Także starożytna Europa, Arabowie czy Persowie znali przekąskę z lodu, soków owocowych i egzotycznych aromatów. Jednak europejską stolicą lodów są Włochy. Według jednej z teorii recepturę na ten przysmak przywiózł z Chin włoski podróżnik Marco Polo, ale niektórzy twierdzą, że lody we Włoszech znano już wcześniej - dzięki kontaktom ze światem arabskim. Z pięknej Italii lody trafiły do Francji, gdzie w 1686 roku arystokrata Francesco Procopio de'Coltelli otworzył pierwszą w Europie lodziarnię swojego imienia (nadal można do niej wpaść na deser). W owych czasach lody przypominały niezbyt drobno zmielone sorbety polane słodkim sosem. Dopiero pod koniec XVII wieku do lodów zaczęto dodawać jajka i śmietanę, aby uzyskać gładką i delikatną konsystencję, która dziś świadczy o jakości lodowych przysmaków.
W Polsce lody zagościły w czasach saskich. Z początku był to deser bardzo drogi i nietrwały - niewielu było stać na przechowywanie lodowych bloków. Dopiero w połowie XX wieku, po skonstruowaniu pierwszych chłodni, lody wyszły na ulice i zdobyły podniebienia Polaków. Lodziarnie pojawiały się w polskich miastach jak grzyby po deszczu. Jedną z pierwszych była otwarta w 1946 roku we Wrocławiu Lodziarnia "Miś". Prowadzili ją Józef i Weronika Grycanowie.
Całość dostępna na portalu GazetaPraca.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz