Jean Rolin, wikimedia, CC,Georges Seguin |
Twierdzi, że dzika przyroda jest teraz wszędzie, a do podróżowania nie należy wychodzić z domu. Jest miłośnikiem okrętów... Wszystko jest dla niego pretekstem do opowiadania o sobie. Wywiad z Jeanem Rolinem, autorem książki „I ktoś rzucił we mnie zdechłego psa”, niegdyś reporterem - dzisiaj pisarzem.
Joanna Sabak: W Pana książce można odnaleźć próbę – pierwszą z jaką się spotkałam - opisywania wojny właśnie z perspektywy zwierząt, nie tylko psów.
Jean Rolin: Tak, ale nie mogę powiedzieć, że wiem, jak zwierzęta odbierają wojnę. Po pierwsze nie jestem wbrew pozorom specjalistą od wojen. Byłem obserwatorem zaledwie kliku takich konfliktów. Można za to powiedzieć, że zawsze mnie interesowały zwierzęta (za wyjątkiem tych udomowionych – ja sam nigdy nie miałem i nie chciałem mieć domowego zwierzaka, chociaż osobiście nie mam nic przeciwko). Ciekawią mnie głównie zwierzęta dzikie lub właśnie „feralne”, czyli żyjące własnym życiem, ale blisko związane z obecnością człowieka: bezdomne psy, gołębie, kruki. Pamiętam na przykład, że podczas wojny w Jugosławii byłem pod wrażeniem bocianów, które co roku na wiosnę wracały do swoich dawnych gniazd. Podobnie jak jerzyki, drobne ptaki, które przylatują do Europy na wiosnę i odlatują jesienią. Widziałem je w Vukovarze we wschodniej Chorwacji, jedynym mieście dawnej Jugosławii, które zostało niemal w 90 procentach zniszczone podczas wojny 1991 roku. Te drobne, świergotliwe ptaki konsekwentnie wracały do swoich gniazd, zbudowanych jeszcze przed wojną, nawet jeśli z budynku ocalała tylko jedna ściana, a samo gniazdo zostało na wpół poszarpane przez odłamki. Podobnie czyniły bociany.
Chyba właśnie to mi imponuje – że zwierzęta potrafią żyć własnym życiem, zajmować się swoimi sprawami, nie mając żadnej świadomości, co dzieje się wokół. Jeśli na przykład w jakimś kraju niemal każdy nosi broń i strzela do ptaków czy psów, tak po prostu – z nudów, może wtedy zwierzęta zauważają różnicę. W innym wypadku nie są zainteresowane naszymi sprawami i tak naprawdę nie potrafię powiedzieć, co o nas myślą. Ciekawsza jest więc druga strona medalu: jak zachowuje się człowiek w kontakcie z takim na przykład feralnym psem. Przytaczam w swojej książce chociażby historię o żołnierzu z Hezbollahu, który podzielił się z bezdomnym psem ostatnią porcją jedzenia. To jest opowieść! Myśląc „Hezbollah”, nie spodziewasz się przecież takiego rodzaju ofiarności, prawda?
Cały wywiad dostępny na portalu MojeOpinie.pl
Czytaj więcej...